Mój wyjazd na ten koncert rozpoczął się od dojechania z Warszawy Wschodniej do stacji Poznań Gł, gdzie punktualnie o 15:48 ujrzałem uśmiechnięte, awatarowe oblicze Bartka Z., stojącego na tle swojego czerwonego kaszelka
. Szybkie powitanko i zaczyna się zwiedzanie Pozen, do którego zawitałem pierwszy raz w życiu
. Nie sposób wymienić tu wszystkich miejsc, które widziałem, ponieważ słuchając odniosłem wrażenie, że cały Poznań jest miejscem wyjątkowym i z każdą kamienicą wiąże się jakaś historia... Jedno co wiem na pewno - miejsce nad Jeziorem Maltańskim, nad którym 10.07 odbędzie się koncert Armii, Brygady Kryzys i Kultu, jest rewelacyjne i zanosi się na to, że kto przyjedzie, ten nie pożałuje.
Kolejny punkt to przyjazd (przylot
) Erkeja wprost z bankowo-konferencyjnego Zakopanego ("będę za jakieś 20 minut, jadę 200 km/h..."), a następnie pizzowe, przemiłe choć króciutkie manewry u Dzynia i Morelli.
Punktualnie o 23-ciej stawiliśmy się u Elronda celem pojechania na kolejny występ Armii, który odbyć się miał przed publicznością w Jarocinie. Tak tyż się stało. Kilkanaście minut po północy stanęliśmy przed hotelikiem znajdującym się na terenie koncertu, hotelkiem który tworzył całe headquarters imprezy. Pomimo miłych twarzy (Jarek Janiszewski z Bielizny, dr-a Granata i Czarno Czarnych, który w milicyjnym przebraniu sierżanta Szmaty zajmował się konferansjerką) stwierdziliśmy, że organizacja jest zupełnie do dupy i brak tam jakiegokolwiek pomyślunku. Kiedy dojechaliśmy na miejsce kończył właśnie Dżem, co oznaczało ponad godzinne opóźnienie. Festiwal zorganizowany został pod szyldem imprezy PRL-owskiej, ale wszechobecny chaos zdecydowanie tamte koncerty przebijał. Zdecydowany brak poszanowania artystów, którzy nie mieli nawet gdzie zaczekać na "nadejście ich czasu" i kilkukodzinne opóźnienia sprawiły, że każdy miał dość wszystkiego. Opóźnienia te związane były głównie ze źle zaplanowanym czasem przeznaczonym na zainstalowanie i odinstalowanie się kapel, każdy zespół grał na sprzęcie wniesionym dopiero tuż przed własnym występem.
Tak czy inaczej, my jako forumowicze takie mniętkie nie jesteśmy, zatem skład Bartek Z., Dzyń, Erkej i ja postanowił przezimować koncert TSA i Variete w Erkejolocie zaparkowanym obok sceny. Zimowaliśmy tak do 5:15, kiedy to na scenę wyjszła Armia. Wyjszła w składzie: Budzy, Paweł, Popkorn, Dr Kmieta, Ślepy i Kuba (Bananson). Set koncertowy głównie Legendowy, doskonałe przyjęcie nielicznej już niestety publiki (z 10 tyś. sprzedanych biletów pozostało kilkaset osób Publiczności, za to tej najwierniejszej, pisanej przez duże P, której niestraszne było zimno i denna organizacja). Na wyraźne żądania tejże Publiczności występ Armii zakończyły o 7-mej rano 2 bisy (włącznie z setem Siekierowym), pomiędzy którymi Budzy zszedł ze sceny na dół do ludzi.
Muszę przyznać, że było to jedno z najbardziej niesamowitych przeżyć - Armia grająca o brzasku słońca, niczym Jimi Hendrix na Woodstock. Pomimo, że pozostał niedosyt związany z tym, że nie dane Im było zagrać dla wielu, to jednak nikt z pozostałych nie pożałował czasu przeznaczonego na wysłuchanie AntiArmii.
Po koncercie był czas na krótkie refleksje Elronda nad dawnymi Jarocinami (np. na temat ustawienia sceny w 1984 roku
). A potem już szybki powrót do Poznania, jeszcze szybsza kima w hoteliku przed długim powrotem nach Warsaw. I ja tam byłem
i antybiotyk brałem
...
Zaloguj się
Zarejestruj się
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
UWAGA UFO
