Byłem przez dwa dni w Zakopanem. W piątek i sobotę. Był to mój pierwszy świadomy i dobrowolny wyjazd w góry - wcześniejszych dwóch (raz ze szkołą, raz z rodzicami) właściwie nie pamiętam) A było to tak...
Mój brat miał szkolenie związane z jego działalnością zawodową (dachy), więc postanowiłem jechać z nim i rozpocząć ferie dzień wcześniej. Miałem półtora dnia na samotną wędrówkę i zwiedzanie (w sobotę w południe mogliśmy już zwiedzać razem). Wyjechaliśmy ze stacji Dęblin (która na obrazie z Rivendell prezentuje się 100 razy lepiej) pośpiechem około 23 w czwartek. O 6 w piątek byliśmy na miejscu - prawie całą podróż przespałem mimo pełnego przedziału i wymuszonej pozycji siedzącej.
Pierwszego dnia sobie połaziłem po Zakopanem. Dotarłem m.in. do galerii sztuki XX wieku, gdzie zostałem zafascynowany Witkacym (zostałem zafascynowany, podkreślam moją bierną postawę - to dzięki Pani Przewodnik, która postanowiła uraczyć mnie i dwie inne panie wykładem na temat jego twórczości, objaśnieniem wiszących tam prac).
Wieczorem wybrałem się z bratem na "grzańca", który okazał się być grzanym winem... U mnie na wsi grzaniec oznacza grzane piwo.....
![Embarassed :oops:](./images/smilies/icon_redface.gif)
Zakręciło mi się co nieco w głowie i już przed 22 leżałem w łóżku. Schroniłem się w szkolnym schronisku młodzieżowym przy samym Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach, więc w sobotę skorzystałem z okazji i już przed 7 opuściłem kwaterę i poszedłem sobie na Mszę.
Po Mszy wybrałem się szlakiem nad Dolinę Strążyską i doszedłem nad Siklawicę, która była zamarznięta i miałem wrażenie, że ktoś po prostu sika tam na górze... Przed godziną dziewiątą byłem już na szlaku, więc ani żywej duszy wokół mnie, co wzmożyło próby kontemplacji Tatr
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Ale z powodu mojego przycupnięcia nad Siklawicą, gdzie popiłem sobie herbaty z termosu i posiedziałem trochę, to gdy już wracałem, mijałem cały czas ludzi - atmosfera zrobiła się piknikowa.
Po południu mogłem już cieszyć się towarzystwem brata. Spojrzeliśmy z bliska na Wielką Krokiew, wjechaliśmy na Gubałówkę, pomogłem bratu kupić pamiątki dla jego żony i dzieci i o 21:54 mieliśmy pociąg już bliżej domu, bo aż do Pilawy. W pociągu brat dwa razy ograł mnie w tysiąca, raz normalnego, raz dobieranego i poszliśmy spać - tym razem mieliśmy cały przedział pusty, więc była to podróż wręcz królewska...
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Wniosek mam taki, że na pewno w Tatry wrócę. Ale w najbliższe wakacje marzą mi się Bieszczady po raz pierwszy... Już nie samemu. Coś mi świdruje w głowie, że w te Bieszczady trzeba jechać... Posprawdzać czy to prawda...
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)